Człowiek nieustannie walczy o wolność.
Być wolnym, odrzucić wszelkie ograniczenia, odrzucić szablony, normy, odrzucić wszystko, by móc powiedzieć – jestem wolny, jestem wolna, samodzielna, samowystarczalna…
Jestem alfą i omegą, wyznacznikiem wartości, norm. Jestem kimś dominującym tak w życiu, jak i w tym małym świecie sportów siłowych.
Jako doskonałość nie potrzebuję nikogo, by wielbić swoją nieskazitelność, czystość, genialność. Siłownia – mój raj, moja dominacja, mój świat!
Taka nominacja siebie wprost żąda, by postawić pytanie – Jak jest naprawdę?
SZTUKA ZNIEWOLENIA
Wydaje mi się, że taka postawa rodzi stan zamknięcia, zwrócenia się do siebie. Wynosimy siebie na poziom osoby wymierzającej świat i ludzi po prostu sobą.
Wszelkie pragnienia, wszelkie projekty życiowe, nawet marzenia mogą mieć wtedy wymiar nas samych jako w sumie celu, który chcemy zrealizować. To czysty egoizm, to zaprzeczenie sensu bycia wśród ludzi, to uśpienie osobowości.
Wolność na miarę egoizmu nie rozwija, a wyłącznie niszczy nasze relacje. Nasi bliźni stają się przedmiotami wolnościowych eksperymentów, stają się manekinami podmiotowania doświadczeń, które niczego nie uczą, a wyłącznie sprawiają, że stajemy się biegli w „bawieniu się” ludźmi.
Zamknięci na sprawy drugiego człowieka nie czujemy jego smutku, cierpienia, niepewności, nie czujemy również jego radości, uśmiechu. Nie czujemy, bo w sumie tylko ja jestem ważny. Tylko ja!
ŻYJĄC W SZPONACH EGOIZMU
Nawet więcej – w tej postaci rozumienia wolności o twarzy egoizmu zamykamy się również na nasze własne sprawy. To ja jestem celem moich działań. To ja jestem w centrum spraw i ludzi. Tym samym rodzi się stan w którym nie szukamy tego, co winno nas rozwijać, wzbogacać, wynosić na nowe poziomy ludzkich realnych relacji, lecz przeciwnie bierzemy ze świata i ludzi wszystko to, co wskażą nam bezładne pragnienia, nie uporządkowane obecnością drugiego człowieka, a więc również i takie, które nam szkodzą.
Skoro szkodzą, to uznajemy, że zbieramy przecież doświadczenia, że uczymy się drogą prób i błędów….i nieważne, że często za nami z racji właśnie tych prób i błędów pozostawiamy łzy czyjejś tęsknoty, cierpienia, smutku, pozostawiamy załamania, łzy….
KONSEKWENCJE EGOIZMU
To nie jest ważne, przecież my jesteśmy wolni i w imię obrony naszej wolności niech będą ofiary. Taka jest cena naszej wolności. Rodzi się chaos naszej osobowości. Gubimy się, lgniemy do fascynacji, odrzucamy prawdę….wyczerpujemy się psychicznie i fizycznie.
Toniemy w samotności spostrzegając, że nagle ludzie owszem godzą się na naszą wolność o wymiarze egoizmu – ale zawieszają własne emocje niepewni, czy jest sens je dawać, skoro wolność zamyka daną osobę na subtelne wzruszenia miłości.
WOLNI EGOIŚCI – CO MAMY OD ŻYCIA?
Przyjemność bycia wolnym kończy się przecież z ostatnim promieniem słońca dnia, później człowiek wolny ma tylko mrok samotności i niejasne pragnienie w niebie bez światła.
Nawet więcej – wolność o twarzy egoizmu to stan swoistej nieśmiertelności, zanegowania wszelkich relacji osobowych w imię pozornej dominacji. W tym wszystkim zapominamy tylko o jednym, że nieśmiertelność to ten stan, w którym wszyscy ludzie tej ziemi odejdą… a na świecie zatriumfuje jeden nieśmiertelny wolny egoista, który w szale tęsknoty ślepymi palcami dłoni będzie szukał ciepła dotyku drugiego człowieka…
Wokół tylko cisza i bezmiar nicości… umiera ostatni człowiek i zostajemy sami… Wolni samotni egoiści. Cóż – wybór należy do nas…
Czy będziemy zdolni poczuć tę radość współobecności ludzi – bez tych ludzi. Czy samotnia siłowni to naprawdę ten wytęskniony stan naszych pragnień. Czy ja i pusta siłownia to właściwe środowisko człowieka?
Stawiajmy pytania, szukajmy odpowiedzi, ale w tych poszukiwaniach zejdźmy z piedestału pozornej naszej doskonałości. Czy czujemy ten lęk, to niespełnienie, tę pustkę…
Budujmy relacje z drugim człowiekiem, rozmawiajmy, pomagajmy sobie, bądźmy ludźmi prawdy, dobra, ludźmi zdolnymi zawiązywać relacje przyjaźni. W tym wszystkim spełniamy się jako ludzie!